niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 6

     Ciemność...Otacza mnie ciemność. Z początku nic nie widzę, ale zaczyna się rozjaśniać. Zauważam... Drzewo?!Na środku jaskini rośnie ogromny dąb, liście ma bardzo ciemne, bordowo-fioletowe. Nie zastanawiając się dłużej podchodzę bliżej. W jaskini robi się coraz jaśniej... Za jasno...Światło mnie oślepia. W tym momencie słyszę głos...w mojej głowie...

Będziesz musiała przejść przez światów siedem,
ale stoczysz walkę między ziemią, a niebem.
Pomoc otrzymasz od tego złego, 
ale buntować się będzie do upadłego...

Głos zaczął zanikać. W mojej głowie pozostały słowa, których nie rozumiem. Rażące światło zgasło. Pozostało milion myśli w mojej głowie. Nic nie rozumiem, nie wiem co się ze mną dzieje.Odruchowo zaczęłam się cofać.

- Ja tylko chciałam odnaleźć moją cio....
     Budzę się i widzę...To co wiedzę jest nie do opisania. Przepiękny krajobraz rozpościerający się nad... 
- Gdzie ja właściwie jestem?- wymamrotałam z przerażeniem
- Jesteś tutaj, gdzie wczoraj doszłaś- odpowiedział znajomy głos.
Błyskawicznie przypomniałam sobie wszystko co się wczoraj działo, ale ten głos... Odwróciłam się i zobaczyłam Livera siedzącego na głazie. Dotarło do mnie, że jesteśmy na szczycie góry z Wyrocznią. Wyrocznia.. 
- Co się wczoraj stało? Dlaczego? Ja nic nie rozumiem! - zaczęłam panikować.
- Zemdlałaś, ponieważ miałaś za mało siły, ale sądzę, ze jak na Ciebie to dobrze ci poszło. - odpowiedział ukrywając śmiech na ustach.
- Wyrocznia powiedziała mi, że muszę...
- Wiem co Ci powiedziała. - przerwał mi.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Całą noc to powtarzałaś.
- Jak się tu znalazłam? Przecież zemdlałam w jaskini...
- Przy wyjściu tak dokładniej. Udało Ci się wyjść, gdybyś tego nie zrobiła to nie mógłbym Ci w żaden sposób pomóc. Do wyroczni nie można wejść, gdy inna osoba jest w środku.- odpowiedział patrząc mi w oczy. - Przeniosłem cię tu, ponieważ musiałaś odpocząć i jeszcze długo będziesz odpoczywać.
- Byłeś u Wyroczni? 
- Byłem. - Odpowiedział i poszedł po butelkę z wodą.
Jego mina gwałtownie się zmieniła, zamyślił się. Myślę, że jest niezadowolony z wizyty u Wyroczni, jestem ciekawa co się działo, po moim zemdleniu.
- O co spytałeś Wyrocznię? - spytałam z zaciekawieniem.
- Napij się, potrzebujesz siły - powiedział wręczając mi butelkę z wodą.
- Dziękuję. Odpowiesz mi?
Czekałam na odpowiedz, ale się nie doczekałam. Nic więcej nie mówiłam, nie mam siły na kłótnie. Położyłam się i myślałam o słowach Wyroczni, gdy nagle zauważyłam, że Liver schodzi na dół... Dziwne, ale nie chciałam, aby mnie opuszczał, a jeszcze wczoraj tak bardzo tego pragnęłam.
- Dokąd idziesz? - spytałam zmartwiona.
On tylko na mnie popatrzał i warknął. Potem odszedł. Przestraszyłam się, ponieważ wiem, że miał ten sam cel co ja. Wyrocznię...Ale teraz? Może po prostu odejść. Zerwałam się szybko i chciałam iść za nim, ale zaczęło mi się kręcić w głowie i upadłam tam, gdzie leżałam przed chwilką. Straciłam go z oczu.
     Myślałam dużo o tym, że nawet nie zapytałam go o słowa Wyroczni... On tak dużo o tym wie, a ja zmarnowałam jedyną szansę na zrozumienie tej wskazówki. Może to jakaś przenośnia? Na pewno! Tylko, że jaka? Siedem światów... Siedem... Siedem cudów... Tak! Siedem cudów świata! Tylko co z tymi cudami?To jest trudniejsze niż się może wydawać...Nawet nie wiem czy mam rację. Zmęczyłam się i odpłynęłam w głęboki sen.