niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 6

     Ciemność...Otacza mnie ciemność. Z początku nic nie widzę, ale zaczyna się rozjaśniać. Zauważam... Drzewo?!Na środku jaskini rośnie ogromny dąb, liście ma bardzo ciemne, bordowo-fioletowe. Nie zastanawiając się dłużej podchodzę bliżej. W jaskini robi się coraz jaśniej... Za jasno...Światło mnie oślepia. W tym momencie słyszę głos...w mojej głowie...

Będziesz musiała przejść przez światów siedem,
ale stoczysz walkę między ziemią, a niebem.
Pomoc otrzymasz od tego złego, 
ale buntować się będzie do upadłego...

Głos zaczął zanikać. W mojej głowie pozostały słowa, których nie rozumiem. Rażące światło zgasło. Pozostało milion myśli w mojej głowie. Nic nie rozumiem, nie wiem co się ze mną dzieje.Odruchowo zaczęłam się cofać.

- Ja tylko chciałam odnaleźć moją cio....
     Budzę się i widzę...To co wiedzę jest nie do opisania. Przepiękny krajobraz rozpościerający się nad... 
- Gdzie ja właściwie jestem?- wymamrotałam z przerażeniem
- Jesteś tutaj, gdzie wczoraj doszłaś- odpowiedział znajomy głos.
Błyskawicznie przypomniałam sobie wszystko co się wczoraj działo, ale ten głos... Odwróciłam się i zobaczyłam Livera siedzącego na głazie. Dotarło do mnie, że jesteśmy na szczycie góry z Wyrocznią. Wyrocznia.. 
- Co się wczoraj stało? Dlaczego? Ja nic nie rozumiem! - zaczęłam panikować.
- Zemdlałaś, ponieważ miałaś za mało siły, ale sądzę, ze jak na Ciebie to dobrze ci poszło. - odpowiedział ukrywając śmiech na ustach.
- Wyrocznia powiedziała mi, że muszę...
- Wiem co Ci powiedziała. - przerwał mi.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Całą noc to powtarzałaś.
- Jak się tu znalazłam? Przecież zemdlałam w jaskini...
- Przy wyjściu tak dokładniej. Udało Ci się wyjść, gdybyś tego nie zrobiła to nie mógłbym Ci w żaden sposób pomóc. Do wyroczni nie można wejść, gdy inna osoba jest w środku.- odpowiedział patrząc mi w oczy. - Przeniosłem cię tu, ponieważ musiałaś odpocząć i jeszcze długo będziesz odpoczywać.
- Byłeś u Wyroczni? 
- Byłem. - Odpowiedział i poszedł po butelkę z wodą.
Jego mina gwałtownie się zmieniła, zamyślił się. Myślę, że jest niezadowolony z wizyty u Wyroczni, jestem ciekawa co się działo, po moim zemdleniu.
- O co spytałeś Wyrocznię? - spytałam z zaciekawieniem.
- Napij się, potrzebujesz siły - powiedział wręczając mi butelkę z wodą.
- Dziękuję. Odpowiesz mi?
Czekałam na odpowiedz, ale się nie doczekałam. Nic więcej nie mówiłam, nie mam siły na kłótnie. Położyłam się i myślałam o słowach Wyroczni, gdy nagle zauważyłam, że Liver schodzi na dół... Dziwne, ale nie chciałam, aby mnie opuszczał, a jeszcze wczoraj tak bardzo tego pragnęłam.
- Dokąd idziesz? - spytałam zmartwiona.
On tylko na mnie popatrzał i warknął. Potem odszedł. Przestraszyłam się, ponieważ wiem, że miał ten sam cel co ja. Wyrocznię...Ale teraz? Może po prostu odejść. Zerwałam się szybko i chciałam iść za nim, ale zaczęło mi się kręcić w głowie i upadłam tam, gdzie leżałam przed chwilką. Straciłam go z oczu.
     Myślałam dużo o tym, że nawet nie zapytałam go o słowa Wyroczni... On tak dużo o tym wie, a ja zmarnowałam jedyną szansę na zrozumienie tej wskazówki. Może to jakaś przenośnia? Na pewno! Tylko, że jaka? Siedem światów... Siedem... Siedem cudów... Tak! Siedem cudów świata! Tylko co z tymi cudami?To jest trudniejsze niż się może wydawać...Nawet nie wiem czy mam rację. Zmęczyłam się i odpłynęłam w głęboki sen.



niedziela, 26 października 2014

Rozdział 5

     Idziemy już od dwóch godzin i od chatki nie odzywaliśmy się ani słowem. Kilka razy chciałam się odezwać, ale jakoś nie starczyło mi odwagi. Nagle zobaczyłam strumyk i szybko do niego podbiegłam.  Napiłam się i wyjęłam z plecaka butelkę, by ją napełnić. Liver stanął obok mnie i patrzył.
- Nie chcesz się napić? - spytałam
- Nie muszę. Za kilka godzin powinniśmy dotrzeć do kolejnego strumienia.
- Jak chcesz - powiedziałam i zabrałam się za napełnianie butelki.
     Od dłuższego czasu Liver przyglądał mi się. Bardzo mnie to denerwowało, ale szliśmy dalej. W końcu wybuchłam.
- Przestań!- krzyknęłam
- Co znowu? - zapytał zdziwiony.
- Przez całą drogę milczysz i się na mnie gapisz!
- Bzdura! Przecież rozmawiamy!
- Teraz... Nawet nie wiesz jak mnie to denerwuje!
- Co?
- No, to że patrzysz na mnie jakbyś chciał mnie zabić.
- Wmawiasz to sobie!
- Nie prawda!
- Prawda! Jesteś mała i głupia! Nic nie wiesz o świecie! - zaczął wymyślać.
- Co to ma do rzeczy!? A poza tym, to się mylisz! Wiem więcej niż Ty! - zaczęłam się bronić, nie do końca przemyślałam to co powiedziałam.
- Ty?! - powiedział z śmiechem na ustach. - Co Ty możesz wiedzieć o świecie?! Całe życie siedziałaś w przytulnym domu, otoczona rodziną i przyjaciółmi! Nagle sobie coś ubzdurałaś i uciekłaś! Miałaś piękne życie i chcesz je zmarnować na podróż, z której nie wiadomo czy wrócisz! Jesteś głupia!
- Nic nie wiesz o moim życiu! - mówiąc to, łzy zaczęły mi lecieć.
     Nie miałam siły dalej się kłócić. Nie wytrzymałam i odeszłam z płaczem. Wiedziałam, ze i tak będzie szedł za mną, ponieważ ma ten sam cel. Jak on mógł powiedzieć coś tak okropnego? Nic nie wie o moim życiu, gdyby było takie jak mówił, po co miałabym uciekać?
     Ze złości szłam bardzo szybko. Minęło dużo czasu, około trzech godzin wędrówki. Bardzo się zmęczyłam, ale nie chciałam wyjść na słabą. Szłam dalej. Myślałam tylko o tym, że niebawem będzie jakiś strumień i zapewne on będzie chciał się napić, ponieważ nie pił nic od wyjścia z chatki. Przy ostatnim strumyczku powiedział, ze będą inne. Jakoś ich nie widzę! Musiałam zwolnić tępo, ponieważ jeśli bym tego nie zrobiła padłabym z wyczerpania.
- Usiądź i odpocznij. - powiedział stając przy wielkim głazie. - Musisz mieć dużo siły, ponieważ będziemy wchodzić pod wielką górę, a wyrocznia może z ciebie wydobyć resztę siły, a mało Ci jej zostało.
- Skąd wiesz? - powiedziałam stając 3 metry od głazu. - Mam siłę!
- Jasne... Siadaj i się napij.
     Nie byłam zadowolona z tego, że mi rozkazuję, ale miał rację. Usiadłam na głazie i wyjęłam z plecaka butelkę z wodą. Napiłam się i popatrzałam na niego.
- Byłeś kiedyś u Wyroczni? - zapytałam podając mu wodę.
- Może... - powiedział i napił się.
- Byłeś! - stwierdziłam.
- Po co Ci to wiedzieć? - mówiąc to wylał ponad połowę butelki wody na ziemię.
- Co robisz!? - wstałam i wyrwałam mu butelkę. - Oszalałeś?
- Ty tylko zbędny ciężar. Niedługo będzie kolejny strumyk, a Ty musisz mieć siłę!
- To samo mówiłeś około czterech godzin temu!
- No i teraz to potwierdzam. - uśmiechnął się.
- Nie zmieniaj tematu!- przypomniałam sobie o wcześniejszej rozmowie.
- Co?
- Jak było u Wyroczni? Opowiedz mi.
- Normalnie. - mruknął i odwrócił się chcąc już iść dalej.
- Wiedziałam! Byłeś tam!
- Byłem, ale nie chcę o tym rozmawiać. - szedł dalej nie odwracając się.
- Dlaczego? - ruszyłam za Nim.
- Dlatego.
- Powiedz, co Ci szkodzi? - namawiałam go dalej.
- Dużo, chcę o tym zapomnieć, jasne?
- Dobrze.- zgodziłam się, wiedząc, że jeszcze to od  niego wyciągnę.
     Powoli zaczynało się ściemniać. Myślałam o tym co powiedział Liver. Wyrocznia może wydobyć ze mnie resztę siły. Ciekawe jest to, ze ciągle o tym myślę, ale się nie boję. Nie odczuwam strachu. Jestem pewna i zdecydowana. Obecnie mam w życiu jeden cel ,,Wyrocznia".
- Jesteśmy. - powiedział Liver zatrzymując się.
- To już tu? - zapytałam zdziwiona. -Nie wygląda to...
- To góra na której znajduję się Wyrocznia.- szybko wyjaśnił. - Musimy się tylko na nią wspiąć.
- Aaa - popatrzałam w górę. - Tylko?
- Tylko - uśmiechnął się.
- Jest tu trochę stromo. - powiedziałam z lekka przerażona.
     On już nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko. Może myśli, ze nie dam rady? Jeśli tak to się myli. Zaczęłam się wspinać.
     Gdy byliśmy już przy samej górze, zauważyłam jaskinię. Od razu wiedziałam, że to jest to, do czego zmierzam. Poczułam szczęście, strach, smutek i wszystko co tylko mogłam poczuć w jednej chwili.
     Wspięliśmy się do jaskini i stanęliśmy przed nią. Od razu rzuciła mi się w oczy tabliczka z jakimiś starożytnymi napisami. Nie znałam tego języka i nigdy dotąd nie miałam z nim styczności. Spojrzałam na Livera. Patrzył na wejście do jaskini ze strachem. Nie chciałam pytać się go o Wyrocznie. Widziałam, że tego nie che. Zbliża się północ, ponieważ podwójne zaćmienie już blisko. Spięłam się w sobie i ruszyłam w stronę jaskini. To co tam zobaczyłam, strasznie mnie zdziwiło...

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 4

     Obudziłam się i zobaczyłam śpiącego na fotelu Livera. Po cichu wzięłam koc leżący na łóżku i wyszłam z chatki, szłam w stronę strumyczka, który mijałam wczoraj. Postanowiłam, że się przemyję, ponieważ nie pachnę najlepiej po takiej podróży. Po umyciu się, owinięta w koc, wracałam do chatki. Gdy byłam już przy drzwiach, one błyskawicznie się otworzyły, uderzając mnie. Upadłam na ziemię i w drzwiach zobaczyłam Livera.
- Co Ty wyprawiasz?! -  wstając,krzyknęłam zdenerwowana.
- A Ty? - odpowiedział wściekły - Gdzie się szlajasz?!
- Byłam się przemyć w tamtym strumyku. - powiedziałam pokazując ręką w stronę strumyka.
- Powinnaś powiedzieć, że wychodzisz! Oraz dokąd!
- Spałeś, a ja nie chciałam Cię budzić! - broniłam się - Poza tym, co Cię to interesuje, gdzie byłam? Z jakiej racji mam ci się spowiadać?
- To jest Twoim obowiązkiem!
- Wcale nie! Z jakiej racji? Wczoraj wyszedłeś gdzieś nic nie mówiąc! Jeśli ja mam Ci mówić gdzie i kiedy wychodzę, Ty również!
     Nagle upadłam z wielkim bólem na policzku. Liver uderzył mnie w twarz, rozcinając wargę, po czym pobiegł w stronę strumienia. Szybko wstałam poprawiłam ręcznik i weszłam do chatki. Na stole leżała miska pełna jagód i kubek z wodą. Szybko podbiegłam i zjadłam kilka jagód. Nie jadłam nic już od wielu godzin. Usiadłam wygodnie na krześle i zabrałam się za resztę jagód. Po chwili poczułam pieczenie na policzki i natychmiastowo przypomniałam sobie o Liverze. Może jeszcze nie jadł? Na wszelki wypadek zostawię połowę dla niego.Wypiłam pół kubka wody i podeszłam do łóżka. Obok leżał mój plecak z rzeczami. Ubrałam się w zapasowy komplet i wyjęłam mapę do Wyroczni. Przyglądałam się jej przez dłużysz czas, aż do chatki wszedł Liver. Podszedł do mnie i chwycił jedną ręką moją brodę. Przyjrzał się rozciętej wardze i powiedział z westchnieniem.
- Nigdy więcej tego nie rób.
- Ja?! - krzyknęłam ze zdziwieniem.
- Nie chciałem Cię uderzyć.- powiedział puszczając moją brodę.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam, ponieważ nie miałam zamiaru znów się kłócić.
- Wiedziałem! - powiedział z wyższością i uśmiechem na ustach, patrząc na mapę - Szukasz Wyroczni!
- Szukam. A Ty dokąd idziesz?
- Również do Wyroczni. O co chcesz zapytać?
- Nie Twoja sprawa.
- Idziemy tam razem, więc trochę moja - szybko odpowiedział
- A Ty o co chcesz ją zapytać?
- Spytałem pierwszy!
- Szukam cioci, chciałabym się dowiedzieć, gdzie mieszka, co robi...- powiedziałam - Teraz Twoja kolej!
- To głupie! Zachowujemy się jak małe dzieci!
- Powiedziałam, więc Ty też powiedz!
- Nie bawię się w taką dziecinadę! Ile Ty masz lat? 5?
- 17 i to nie dziecinada....- dotarło do mnie, ze znów powiedziałam mu coś o mnie, a on nadal na żadne z mych pytań. - Mam dość, sama trafię do Wyroczni! - powiedziałam, wkładając mapę do plecaka i zakładając go na ramię.
- Nie rób tego!- krzyknął łapiąc mnie za nadgarstek, tak jak ostatnio.
- Znów mnie uderzysz? Śmiało! - powiedziałam ze łzami w oczach - Nic o Tobie nie wiem! Gdy o coś pytam zmieniasz temat!
- Nie zamierzam Cię bić - poluzował ściśniecie na moim nadgarstku. - Szukam wyroczni ponieważ...
- Ponieważ?
- To moja osobista sprawa!
- Dobrze, a teraz ja będę zadawać pytania, a ty odpowiesz! Okej? - wyrwałam mu się i usiadłam na łóżku.
- Co chcesz wiedzieć?
- Ile masz lat?
- Do czego jest Ci to jest potrzebne!?
- Ile? - powtórzyłam twardo.
- 18
- Wiedziałam! - krzyknęłam z uśmiechem na ustach.
- Przeszło Ci już? Zadowolona jesteś? Pozwolisz, że coś zjem. Potem będziemy musieli ruszać, jeżeli chcesz do północy dojść do Wyroczni.
     Chwyciłam koc w który byłam owinięta dziś rano i wyszłam na dwór. Był już prawie suchy, ale postanowiłam rozłożyć go na słońcu. Spakuję go do plecaka jak będziemy wychodzić. Może się przydać w chłodne wieczory. Usiadłam na trawie i zaczęłam rozmyślać o tym o co dokładnie zapytam Wyrocznie. To już dzisiaj!
     Nagle wpadłam na pomysł zabrania z chatki najpotrzebniejszych rzeczy. Weszłam do środka i zobaczyłam Livera trzymającego w ręku moją mapę. Uśmiechnęłam się i otworzyłam szafkę. Ku mojemu zdziwieniu była pusta. Zamknęłam ją i otworzyłam drugą, tą z jedzeniem. Były tam tylko cztery puste słoiki i woreczek z chlebem. Chleb był dość twardy, ale nadawał się do zjedzenia. Chwyciłam go i podeszłam do łóżka na którym leżał mój plecak. Wsadziłam chleb do plecaka i zauważyłam pustą butelkę po wodze. Przy najbliższej okazji będę musiała ja napełnić. Wyszłam przed chatę, wsadziłam suchy koc do plecaka i usłyszałam pewny głos Livera.
- Pora ruszać

Chciałabym jeszcze sprostować jedną sprawę. Niektórzy z Was uważają, że rzeczy typu polar i zegarek nie mogę tam istnieć, ponieważ są to stare czasy itp. Jest to jednak historia, która dzieje się teraz we współczesności, ale na wyspie, na której nie zagościł nigdy żaden człowiek. Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, piszcie w komentarzach.

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 3

     Ciągle myślę o kłótni z mamą. Pewnie już się zorientowała, że mnie nie ma. Zapewne się martwi... Może nie powinnam uciekać z domu? Z drugiej strony, gdybym tego nie zrobiła, to wszystko byłoby po staremu. Nie miałabym przyjaciół, wszyscy by mnie wytykali palcami i przezywali od odmieńców, dziwolągów i ... Nie chce o tym myśleć, dokończę to co zaczęłam, nawet gdybym miała zapłacić za to życiem. Myśląc tak, podążałam w stronę gór na których znajduje się Wyrocznia.
     Nagle zauważyłam wśród zarośli drzwiczki, szybko biegłam w ich stronę nie zwracając uwagi na to czy ktoś może tam mieszkać. Zapukałam dwa razy...grobowa cisza. Zapukałam kolejny raz i gdy nic nie usłyszałam, zaczęłam się zastanawiać czy ktoś tu mieszka, a jeżeli tak, to kto. Jestem już bardzo daleko od domu. W tej okolicy na pewno nie mieszka nikt z dobrych Embritów. Tutaj mogą mieszkać tylko jedni... Wygnani! Przez moją głowę przeleciało milion myśli. Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie pułapka. Czy jeszcze nie jest za późno na ucieczkę? Co mam robić? W dzieciństwie znałam jednego wygnańca. Mama zabroniła mi się z nim kontaktować. Twierdziła, że to niebezpieczne. Potem już go nigdy nie widziałam. Nagle usłyszałam szelest za plecami. Nie zamierzam się odwracać. To tylko wiatr, tylko wiatr... Gdy pękła gałąź za moimi plecami, zdałam sobie sprawę, ze ktoś za mną...
- Witaj! - rzekł pewien głos.
- Kim jesteś? - zapytałam zdenerwowana.
- O to samo chciałem Ciebie zapytać. - podszedł bliżej mnie - Hmmm?
- Jestem Eira., a Ty kim jesteś? - powtórzyłam, chcąc obrócić się w stronę rozmówcy, gdy nagle on dotknął moich włosów.
- Co tutaj robisz? Nie boisz się być tutaj sama? - zaczął zadawać pytania, przeczesując moje włosy ręką.
- Skąd wiesz, że jestem sama? - zapytałam z podejrzliwością.
- Ponieważ idę za Tobą, od paru dobrych godzin i nikogo nie widziałem.
- Śledziłeś mnie? - odruchowo się odwróciłam i cofnęłam 2 kroki od niego. Jego włosy są koloru ciemnego, jak i oczy. Na plecach ma kołczan ze strzałami, tak jak ja. Jest dość młody, wiek podobny do mojego, chyba około 18 lat.
- Szedłem w tym samym kierunku co Ty. Dokąd właściwie zmierzasz? - zapytał, podchodząc bliżej mnie.
- Nie powinno to Cię interesować. - cofnęłam się jeszcze kilka kroków od niego, aż poczułam, że nie mam drogi ucieczki ponieważ za mną są drzwi domku.
- Boisz się mnie? - zapytał podchodząc jeszcze bliżej.
- Ani odrobinę - skłamałam patrząc mu w oczy. - Powinnam się bać?
- Jesteś taka mała i sama chodzisz po lesie. Musisz mieć jakiś powód.
     Odepchnęłam go i przeszłam obok niego. Dotarło do mnie, ze odpowiedziałam mu na każde zadane przez niego pytanie, a on na żadne z moich nie. Miałam zamiar już uciekać, gdy złapał mnie za rękę i zapytał ze złością.
- Dokąd się wybierasz?
- Nie ważne, nie interesuj się! - powiedziałam chcąc mu się wyrwać, ale on ścisnął mój nadgarstek tak, że niemal krzyknęłam z bólu.
- Co Ci się stało?
- Nic o Tobie nie wiem, nie znam Cię, nawet nie wiem jak się nazywasz! Nie chcę wiedzieć! - znów skłamałam -  Zostaw mnie!
- Jestem Liver - powiedział luzując uścisk na moim nadgarstku, lecz nie na tyle bym mogła mu się wyrwać. - Zmierzamy w tym samym kierunku. Chcesz czy nie, będę Ci towarzyszył.
     Po dłuższej chwili milczenia, puścił mój nadgarstek widząc, że nie zamierzam uciekać. Tak naprawdę to sama nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony byłam przerażona i chciałam uciekać, a z drugiej strony podobała mi się zaistniała sytuacja. Nie wiem dlaczego. Możliwe, że zawsze byłam sama i nikt nie chciał przebywać w moim towarzystwie.
     Przez chwilę przyglądałam się mu i zastanawiałam co robi. W końcu kopnął w drzwi z całej siły, gdy one się otworzyły, wszedł do środka. Po pewnym czasie, usłyszałam krzyk.
- Ściemnia się! Czekasz na zaproszenie?
     Nic nie odpowiadając weszłam do środka i rozejrzałam się. W środku były dwie małe szafki, w jednej z nich było jedzenie, które Liver wyjmował, obok stało łóżko i lampka. Jeszcze dalej stał fotel i dwa krzesła przy stole. Była to mała chatka, niezbyt przytulna, ale gdy ma się do wyboru spać w lesie i tu, odpowiedź jest prosta.
     Zmęczona opadłam na fotel, po chwili zorientowałam się, że  Liver mi się przygląda. Popatrzałam na niego, a on natychmiast wyszedł bez słowa. Nie miała siły iść za nim. Jestem na nogach od wczoraj i nic nie spałam. Wstałam z fotelu i runęłam na łóżko.


Wygląd bloga - Tosia






środa, 17 września 2014

Rozdział 2

- Mamo, zastanawiałam się czy ciocia Agiara ostatnio się odzywała? - spytałam.
- Słonko, dobrze wiesz, że nie możemy się kontaktować z ciocią. - spokojnie rzekła  mama.
- Dlaczego?
- Dobrze wiesz dlaczego - szybko  odpowiedziała ze zdenerwowaniem
- Nie wiem! Zawsze gdy o nią pytam szybko urywasz rozmowę - krzyknęłam.
- Eira!
- No co?! Dlaczego nigdy nie możecie mi nic powiedzieć o cioci? Dlaczego mnie wszyscy okłamujecie? 
- Córeczko... To nie tak...
- Czy ona w ogóle żyje?! - przerwałam jej ze złością. 
- Żyje...
- Gdzie jest? Co robi? Czemu nic o niej nie wiem?
- Skarbie... Jestem zmęczona. Porozmawiamy jutro, dobrze?
- Nie! Zawsze tak robisz! - łzy zaczęły się uwalniać spod moich powiek - Nie rozumiesz? Jutra już nie będzie!
- O czym ty mówisz dziecko? Nie gadaj głupot! 
- Mamo! Czy ty nie rozumiesz? Ja muszę ją odnaleźć!
- Nie możesz! - krzyknęła - Och... jestem naprawdę zmęczona. Porozmawiamy jutro - podeszła i pocałowała mnie w czoło - Miłych snów - zniknęła za drzwiami zostawiając mnie z samą sobą i dręczącymi mnie myślami. Poddenerwowana wróciłam do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Muszę  ją jakoś odnaleźć. Nawet jeśli mi to zajmie wieki. Nie spocznę dopóki jej nie odnajdę. 
       Ze zmęczeniem opadłam na łóżko i rozmyślałam o tym co będzie dalej. Wiem, że nie odpuszczę sobie tego. Gwałtownie usiadłam , ponieważ wpadłam na genialny pomysł. Podeszłam do szafki, wyciągnęłam plecak i wpakowałam do niego polar oraz kilka innych ubrań, słoik z kilkoma świetlikami, łuk i kołczan ze strzałami oraz mapę, która pomoże mi się dostać na Wzgórze Zapomnienia .Jest to góra na której żyje Wyrocznia. Ona pomoże mi się dostać do cioci. Ubrałam buty, zarzuciłam kurtkę i skierowałam się do kuchni. Wzięłam kilka kanapek i butelkę z wodą. Wróciłam do pokoju, otworzyłam okno i spojrzałam w głąb pomieszczenia. Bardzo możliwe, że już nigdy więcej go nie odwiedzę. Wzięłam głęboki wdech i zeskoczyłam z parapetu na ziemię. Jest godzina 23:36, czas w drogę.
        Szłam ciemnymi drogami, co jakiś zatrzymując się przy jakimś kamieniu, łapiąc kilka świetlików. Odwiedziłam miejsca, których nigdy wcześniej nie widziałam. Spojrzałam w niebo. Pojutrze będzie podwójne zaćmienie. Na wyspie Embritton raz w roku jest właśnie takie zaćmienie. Wszystkie magiczne stworzenia zbierają się pod Wzgórzem Nadziei i świętują. Podobno właśnie w ten dzień Wyrocznia może dokonać niemożliwego. Nigdy nie byłam u Wyroczni, ponieważ jest to bardzo niebezpieczne. Z tego co słyszałam kilka stworzeń nawet zwariowało po wizycie na Wzgórzu Zapomnienia. Ja dam radę, dam radę... Nad ranem zatrzymałam się przy jakimś źródełku i napełniłam swoją butelkę. Po jeszcze godzinnej wędrówce doszłam do skrzyżowania. W prawo był zakręt - Królestwo Lotosu, natomiast drugi wskazywał - Pewna Śmierć. Bez wahania skręciłam w lewo. 


sobota, 13 września 2014

Embrit - odmieniec - rozdział 1

     Żyję na wyspie Embritton. Jest to miejsce w którym nie zagościł nigdy żaden człowiek. Jest odcięte od jakiejkolwiek cywilizacji. Na tej wyspie żyją Elfy, Embrici jak i wiele innych magicznych stworzeń.
     Pochodzę z rodu Embritów. Wiele stworzeń przypisuje Nas do elfów, ponieważ jesteśmy bardzo do nich podobni. Nasz ród różni się od elfów uszami, które u nich są bardziej szpiczaste i dłuższe. Różnica ta jest niezauważalna na pierwszy rzut oka, ale gdyby się chwile przyjrzeć staje się widoczna.
     Embrici dzielą się na trzy grupy. Pierwszą z nich jest Ognista - która potrafi władać ogniem. Embrici, którzy posiadają tą moc, najczęściej nazywani się złymi, ponieważ zsyłają na innych chorobę ,,wieczna gorączka". Jest to najgroźniejsza wśród chorób. Polega na rośnięciu temperatury ciała z dnia na dzień. Jest to najczęstsza przyczyna śmierci wśród Embritów.
Kolejna grupa - potrafi władać wodą, przypisywana jest do dobrych, ponieważ charakteryzuje się magicznymi mocami uzdrawiającymi. 
Do ostatniej grupy należą Embry, czyli zwyczajni Embrici, którzy nie posiadają żadnych magicznych mocy.
     Ja pochodzę z grupy Embrów, jak i moi rodzice. Lecz przez niektórych jestem nazywana Odmieniec, ponieważ w dzieciństwie zdarzały się różne niewyjaśnione rzeczy w moim otoczeniu, takie jak uzdrowienie mojej ciężko chorej matki i śmierć na wieczną gorączkę mojej byłej sąsiadki, która rzuciła ten czar na moją rodzicielkę. 
     Obecnie mam siedemnaście lat. Moje oczy są koloru zielonego, a włosy brązowego. Plotki, które krążyły o mnie w dzieciństwie rozeszły się i wiele Embritów uważa mnie za odmieńca. Nauczyłam się jednak z tym żyć, ale postanowiłam przekonać się czy plotki o mnie są prawdziwe. Aby to osiągnąć odwiedzę moją dalszą ciotkę, która jest z grupy Wodnej. Chciałabym się więcej dowiedzieć o magii i wykorzystywaniu jej w dobrych celach.
     Z tego co mi kiedyś powiedziano, wśród Embritów zdarzył się raz przypadek odmieńca Karkoroda. Potrafił on władać magią uzdrawiania jak i złymi mocami grupy Ognistej.
     Mam przeczucie, że w moich żyłach płynie wielka moc, ale jeszcze nie wiem jaka...

piątek, 12 września 2014

Witajcie!

Ten blog poświęcony będzie opowiadaniom fantastycznym. Pierwszym opowiadaniem będzie opowiadanie o Embritach. Słyszeliście kiedykolwiek o tych stworzeniach? - Zapewne nie, ponieważ są to istoty wymyślone przeze mnie. Jeżeli chcecie się o nich czegoś dowiedzieć, zostańcie ze mną. Już niedługo 1 rozdział. Do zobaczenia : )