niedziela, 26 października 2014

Rozdział 5

     Idziemy już od dwóch godzin i od chatki nie odzywaliśmy się ani słowem. Kilka razy chciałam się odezwać, ale jakoś nie starczyło mi odwagi. Nagle zobaczyłam strumyk i szybko do niego podbiegłam.  Napiłam się i wyjęłam z plecaka butelkę, by ją napełnić. Liver stanął obok mnie i patrzył.
- Nie chcesz się napić? - spytałam
- Nie muszę. Za kilka godzin powinniśmy dotrzeć do kolejnego strumienia.
- Jak chcesz - powiedziałam i zabrałam się za napełnianie butelki.
     Od dłuższego czasu Liver przyglądał mi się. Bardzo mnie to denerwowało, ale szliśmy dalej. W końcu wybuchłam.
- Przestań!- krzyknęłam
- Co znowu? - zapytał zdziwiony.
- Przez całą drogę milczysz i się na mnie gapisz!
- Bzdura! Przecież rozmawiamy!
- Teraz... Nawet nie wiesz jak mnie to denerwuje!
- Co?
- No, to że patrzysz na mnie jakbyś chciał mnie zabić.
- Wmawiasz to sobie!
- Nie prawda!
- Prawda! Jesteś mała i głupia! Nic nie wiesz o świecie! - zaczął wymyślać.
- Co to ma do rzeczy!? A poza tym, to się mylisz! Wiem więcej niż Ty! - zaczęłam się bronić, nie do końca przemyślałam to co powiedziałam.
- Ty?! - powiedział z śmiechem na ustach. - Co Ty możesz wiedzieć o świecie?! Całe życie siedziałaś w przytulnym domu, otoczona rodziną i przyjaciółmi! Nagle sobie coś ubzdurałaś i uciekłaś! Miałaś piękne życie i chcesz je zmarnować na podróż, z której nie wiadomo czy wrócisz! Jesteś głupia!
- Nic nie wiesz o moim życiu! - mówiąc to, łzy zaczęły mi lecieć.
     Nie miałam siły dalej się kłócić. Nie wytrzymałam i odeszłam z płaczem. Wiedziałam, ze i tak będzie szedł za mną, ponieważ ma ten sam cel. Jak on mógł powiedzieć coś tak okropnego? Nic nie wie o moim życiu, gdyby było takie jak mówił, po co miałabym uciekać?
     Ze złości szłam bardzo szybko. Minęło dużo czasu, około trzech godzin wędrówki. Bardzo się zmęczyłam, ale nie chciałam wyjść na słabą. Szłam dalej. Myślałam tylko o tym, że niebawem będzie jakiś strumień i zapewne on będzie chciał się napić, ponieważ nie pił nic od wyjścia z chatki. Przy ostatnim strumyczku powiedział, ze będą inne. Jakoś ich nie widzę! Musiałam zwolnić tępo, ponieważ jeśli bym tego nie zrobiła padłabym z wyczerpania.
- Usiądź i odpocznij. - powiedział stając przy wielkim głazie. - Musisz mieć dużo siły, ponieważ będziemy wchodzić pod wielką górę, a wyrocznia może z ciebie wydobyć resztę siły, a mało Ci jej zostało.
- Skąd wiesz? - powiedziałam stając 3 metry od głazu. - Mam siłę!
- Jasne... Siadaj i się napij.
     Nie byłam zadowolona z tego, że mi rozkazuję, ale miał rację. Usiadłam na głazie i wyjęłam z plecaka butelkę z wodą. Napiłam się i popatrzałam na niego.
- Byłeś kiedyś u Wyroczni? - zapytałam podając mu wodę.
- Może... - powiedział i napił się.
- Byłeś! - stwierdziłam.
- Po co Ci to wiedzieć? - mówiąc to wylał ponad połowę butelki wody na ziemię.
- Co robisz!? - wstałam i wyrwałam mu butelkę. - Oszalałeś?
- Ty tylko zbędny ciężar. Niedługo będzie kolejny strumyk, a Ty musisz mieć siłę!
- To samo mówiłeś około czterech godzin temu!
- No i teraz to potwierdzam. - uśmiechnął się.
- Nie zmieniaj tematu!- przypomniałam sobie o wcześniejszej rozmowie.
- Co?
- Jak było u Wyroczni? Opowiedz mi.
- Normalnie. - mruknął i odwrócił się chcąc już iść dalej.
- Wiedziałam! Byłeś tam!
- Byłem, ale nie chcę o tym rozmawiać. - szedł dalej nie odwracając się.
- Dlaczego? - ruszyłam za Nim.
- Dlatego.
- Powiedz, co Ci szkodzi? - namawiałam go dalej.
- Dużo, chcę o tym zapomnieć, jasne?
- Dobrze.- zgodziłam się, wiedząc, że jeszcze to od  niego wyciągnę.
     Powoli zaczynało się ściemniać. Myślałam o tym co powiedział Liver. Wyrocznia może wydobyć ze mnie resztę siły. Ciekawe jest to, ze ciągle o tym myślę, ale się nie boję. Nie odczuwam strachu. Jestem pewna i zdecydowana. Obecnie mam w życiu jeden cel ,,Wyrocznia".
- Jesteśmy. - powiedział Liver zatrzymując się.
- To już tu? - zapytałam zdziwiona. -Nie wygląda to...
- To góra na której znajduję się Wyrocznia.- szybko wyjaśnił. - Musimy się tylko na nią wspiąć.
- Aaa - popatrzałam w górę. - Tylko?
- Tylko - uśmiechnął się.
- Jest tu trochę stromo. - powiedziałam z lekka przerażona.
     On już nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko. Może myśli, ze nie dam rady? Jeśli tak to się myli. Zaczęłam się wspinać.
     Gdy byliśmy już przy samej górze, zauważyłam jaskinię. Od razu wiedziałam, że to jest to, do czego zmierzam. Poczułam szczęście, strach, smutek i wszystko co tylko mogłam poczuć w jednej chwili.
     Wspięliśmy się do jaskini i stanęliśmy przed nią. Od razu rzuciła mi się w oczy tabliczka z jakimiś starożytnymi napisami. Nie znałam tego języka i nigdy dotąd nie miałam z nim styczności. Spojrzałam na Livera. Patrzył na wejście do jaskini ze strachem. Nie chciałam pytać się go o Wyrocznie. Widziałam, że tego nie che. Zbliża się północ, ponieważ podwójne zaćmienie już blisko. Spięłam się w sobie i ruszyłam w stronę jaskini. To co tam zobaczyłam, strasznie mnie zdziwiło...

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 4

     Obudziłam się i zobaczyłam śpiącego na fotelu Livera. Po cichu wzięłam koc leżący na łóżku i wyszłam z chatki, szłam w stronę strumyczka, który mijałam wczoraj. Postanowiłam, że się przemyję, ponieważ nie pachnę najlepiej po takiej podróży. Po umyciu się, owinięta w koc, wracałam do chatki. Gdy byłam już przy drzwiach, one błyskawicznie się otworzyły, uderzając mnie. Upadłam na ziemię i w drzwiach zobaczyłam Livera.
- Co Ty wyprawiasz?! -  wstając,krzyknęłam zdenerwowana.
- A Ty? - odpowiedział wściekły - Gdzie się szlajasz?!
- Byłam się przemyć w tamtym strumyku. - powiedziałam pokazując ręką w stronę strumyka.
- Powinnaś powiedzieć, że wychodzisz! Oraz dokąd!
- Spałeś, a ja nie chciałam Cię budzić! - broniłam się - Poza tym, co Cię to interesuje, gdzie byłam? Z jakiej racji mam ci się spowiadać?
- To jest Twoim obowiązkiem!
- Wcale nie! Z jakiej racji? Wczoraj wyszedłeś gdzieś nic nie mówiąc! Jeśli ja mam Ci mówić gdzie i kiedy wychodzę, Ty również!
     Nagle upadłam z wielkim bólem na policzku. Liver uderzył mnie w twarz, rozcinając wargę, po czym pobiegł w stronę strumienia. Szybko wstałam poprawiłam ręcznik i weszłam do chatki. Na stole leżała miska pełna jagód i kubek z wodą. Szybko podbiegłam i zjadłam kilka jagód. Nie jadłam nic już od wielu godzin. Usiadłam wygodnie na krześle i zabrałam się za resztę jagód. Po chwili poczułam pieczenie na policzki i natychmiastowo przypomniałam sobie o Liverze. Może jeszcze nie jadł? Na wszelki wypadek zostawię połowę dla niego.Wypiłam pół kubka wody i podeszłam do łóżka. Obok leżał mój plecak z rzeczami. Ubrałam się w zapasowy komplet i wyjęłam mapę do Wyroczni. Przyglądałam się jej przez dłużysz czas, aż do chatki wszedł Liver. Podszedł do mnie i chwycił jedną ręką moją brodę. Przyjrzał się rozciętej wardze i powiedział z westchnieniem.
- Nigdy więcej tego nie rób.
- Ja?! - krzyknęłam ze zdziwieniem.
- Nie chciałem Cię uderzyć.- powiedział puszczając moją brodę.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam, ponieważ nie miałam zamiaru znów się kłócić.
- Wiedziałem! - powiedział z wyższością i uśmiechem na ustach, patrząc na mapę - Szukasz Wyroczni!
- Szukam. A Ty dokąd idziesz?
- Również do Wyroczni. O co chcesz zapytać?
- Nie Twoja sprawa.
- Idziemy tam razem, więc trochę moja - szybko odpowiedział
- A Ty o co chcesz ją zapytać?
- Spytałem pierwszy!
- Szukam cioci, chciałabym się dowiedzieć, gdzie mieszka, co robi...- powiedziałam - Teraz Twoja kolej!
- To głupie! Zachowujemy się jak małe dzieci!
- Powiedziałam, więc Ty też powiedz!
- Nie bawię się w taką dziecinadę! Ile Ty masz lat? 5?
- 17 i to nie dziecinada....- dotarło do mnie, ze znów powiedziałam mu coś o mnie, a on nadal na żadne z mych pytań. - Mam dość, sama trafię do Wyroczni! - powiedziałam, wkładając mapę do plecaka i zakładając go na ramię.
- Nie rób tego!- krzyknął łapiąc mnie za nadgarstek, tak jak ostatnio.
- Znów mnie uderzysz? Śmiało! - powiedziałam ze łzami w oczach - Nic o Tobie nie wiem! Gdy o coś pytam zmieniasz temat!
- Nie zamierzam Cię bić - poluzował ściśniecie na moim nadgarstku. - Szukam wyroczni ponieważ...
- Ponieważ?
- To moja osobista sprawa!
- Dobrze, a teraz ja będę zadawać pytania, a ty odpowiesz! Okej? - wyrwałam mu się i usiadłam na łóżku.
- Co chcesz wiedzieć?
- Ile masz lat?
- Do czego jest Ci to jest potrzebne!?
- Ile? - powtórzyłam twardo.
- 18
- Wiedziałam! - krzyknęłam z uśmiechem na ustach.
- Przeszło Ci już? Zadowolona jesteś? Pozwolisz, że coś zjem. Potem będziemy musieli ruszać, jeżeli chcesz do północy dojść do Wyroczni.
     Chwyciłam koc w który byłam owinięta dziś rano i wyszłam na dwór. Był już prawie suchy, ale postanowiłam rozłożyć go na słońcu. Spakuję go do plecaka jak będziemy wychodzić. Może się przydać w chłodne wieczory. Usiadłam na trawie i zaczęłam rozmyślać o tym o co dokładnie zapytam Wyrocznie. To już dzisiaj!
     Nagle wpadłam na pomysł zabrania z chatki najpotrzebniejszych rzeczy. Weszłam do środka i zobaczyłam Livera trzymającego w ręku moją mapę. Uśmiechnęłam się i otworzyłam szafkę. Ku mojemu zdziwieniu była pusta. Zamknęłam ją i otworzyłam drugą, tą z jedzeniem. Były tam tylko cztery puste słoiki i woreczek z chlebem. Chleb był dość twardy, ale nadawał się do zjedzenia. Chwyciłam go i podeszłam do łóżka na którym leżał mój plecak. Wsadziłam chleb do plecaka i zauważyłam pustą butelkę po wodze. Przy najbliższej okazji będę musiała ja napełnić. Wyszłam przed chatę, wsadziłam suchy koc do plecaka i usłyszałam pewny głos Livera.
- Pora ruszać

Chciałabym jeszcze sprostować jedną sprawę. Niektórzy z Was uważają, że rzeczy typu polar i zegarek nie mogę tam istnieć, ponieważ są to stare czasy itp. Jest to jednak historia, która dzieje się teraz we współczesności, ale na wyspie, na której nie zagościł nigdy żaden człowiek. Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, piszcie w komentarzach.